wtorek, 30 października 2012

Ja Szczęściarka, ale ....Jak trwoga to ....

Do Boga albo do rodziców, albo do przyjaciół. Trwogi u mnie żadnej wielkiej nie ma, choć mogłaby być albo nawet być powinna, gdybym się przejmowała tym czym się jednak nie przejmuję ;) Totalna ignorancja obowiązków, wiszących nade mną nieuniknionych telefonów, ciążących kar pieniężnych i nie tylko. Pełen luz, spontan. Tak tak, to te dni, kiedy jest zimno, inni mają smutne minki i z chęcią sobie ponarzekają, a ja cóż ... jakoś nie jest mi zimno, zawsze znajdę miejsce w autobusie, metrze oraz tramwaju - codziennie :) a jak nie znajdę to z przyjemnością poczekam na kolejny.


Tańczę czekając na przystanku, mówię do wszystkich na tzw. "uśmiechu" czyli wszystkie słowa wymawiam jakbym się uśmiechała do klientów przez słuchawkę i do sąsiadów na dzień dobry. Chyba, że skupiam się nad czymś pilnym w pracy wtedy przez chwilę jestem obojętna, ale później staram się to zrekompensować otoczeniu. Robię wszystko, żeby nerwowa atmosfera nie wtargnęła to mojego miesiąca wiosennego :) Ponieważ jestem już dużą dziewczynką i wiem, że taki wspaniały czas nie trwa wiecznie, korzystam i próbuję czerpać garściami z tych momentów a także zatrzymać się czasami na chwilę i czas ten celebrować, dostrzec jego magię. Nigdy nie wiesz kiedy dotkniesz dna i jakie ono będzie. Jaka dopadnie Cię trwoga. Tak mi było dziś dobrze kiedy mogłam zrobić małe zakupy w sklepie spożywczym, zjeść z bratem i jego kolegą kawałek pizzy, zrobić pranie a później odśnieżać samochód przez około 25 minut, był 1 stopień, przecież to ciepło, jak miło, nawet moją nową skrobaczkę z kurteczką ciepłą na łapkę wykorzystałam :P Dalszy ciąg wieczoru równie fascynujący .... a nieee gdzie tam, bardziej! :) Tak dawno nie wyjeżdżałam, a niedługo wyjadę aaa nie powiem gdzie, krótka eskapada a cieszy jak nie wiem co ;) Mogłabym stwierdzić, że problemem jest kupić coś na prezent urodzinowy, ale tak nie jest, przecież to nie problem, to sama przyjemność, co ma być to będzie. No stress ;)

Jak trwoga ...

 i tyle dziwnych wiadomości na temat huraganu Sandy w Nowym Jorku, to myślałam dziś sporo jak tam rodzice, ale okazało się, że wszystko ok. Nagle napisałam maila, smska i zatęskniłam. Są cali i zdrowi, w ich bloku na parterze było tylko 1m wody, a u nich na 3 piętrze sucho :) Nie ma kompletnie prądu, więc oszczędzają baterie na komórkach i kompie, nie wiadomo kiedy włączą, nie można włączyć tv, latarnie na ulicach się nie palą, nic tylko spać. Jeszcze niedawno okoliczne ulice były rzeczkami, a może nadal są i zamiast samochodów, które są kompletnie zanurzone, suną po streetach skutery wodne.


Najważniejsze jednak, w tym momencie dla mnie, egoistycznie, że wszystko gra u rodziców, a w dodatku mają tyle dni wolnych od pracy noooo i prawdziwy wypoczynek, bez kompa i tv ;) Można iść na spacer, jak się ma długie kalosze ;)  Nie wszędzie jednak było kolorowo :(





Ludzie. Będą żyć dalej. Odbudują wszystko. Podniosą się. Odbiją się od dna jak niejednokrotnie w swojej historii. Ważne, że kiedy nadchodzi trwoga, jest do kogo się zwrócić o pomoc, czy chociaż o wysłuchanie, dobrą radę. Czy jest to Bóg czy rodzina czy przyjaciele, ważne że są i trwają nie tylko w dobrych momentach wiosny w sercu ale i wtedy kiedy potkniesz się i dotkniesz dna lub dopadnie Cię straszna trwoga. Jeżeli uważasz, że nie masz się do kogo zwrócić, rozejrzyj się dookoła, czasami wsparcie jest bardzo blisko, albo napisz do mnie ;) Dobranoc Kochasie, całuję :* Do zobaczenia jutro na koncercie !? The Stubs w Eufemii..... wpadajcie, papaty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz