niedziela, 6 stycznia 2013

Galaretka z brzoskwiniami ;)

Ostatnio dostałam sporo nowych lajków bloga na fanpejdżu, są to młode nieznane mi osoby, cieszę się, że jesteście i mam nadzieję, że coś fajnego uda Wam się u mnie wyczytać. Witam Was wszystkich w Nowym Roku 2013. Mam nadzieję, że imprezę sylwestrową, którą każdy czuje się w obowiązku odbyć, zaliczyliście. Liczę też na to, że świetnie się bawiliście, a jeśli nie, to przynajmniej napiliście się i dobrze wyspaliście 1 stycznia. Życzę aby 2013-ty oczywiście pozytywnie nas wszystkich zaskakiwał. Tymczasem zaobserwowałam, że na przełomie roku dopadło nas sporo smutku, wśród bliższych i dalszych znajomych złe wydarzenia, choroba czy śmierć bliskich, pech, niepowodzenia. Trzymajcie się w tych trudnych chwilach i mimo wszystko życzę Wam dobrej energii i pogodnego nastawienia do wszystkiego co nas spotyka. Oby ten rok przyniósł nam też dużo dobrego. Wiem, że tak będzie. Jedna z przyjaciółek stwierdziła nawet w życzeniach noworocznych, że będzie to rok miłości :) Nie da się nie zauważyć również pozytywnych wpisów na naszym ukochanym fejsie. Pan i Pani się zaręczyli. Panu i Pani urodziło się dziecko. Być może Pan i Pani nawet wezmą ślub. Hhiahiahai :) Szczęścia życzę Wam! Jednak jak stwierdziła inna moja przyjaciółka: "Nie siedzę na fejsie, bo tam nuda, same dzieci się rodzą albo ludzie się zaręczają". Taka to nasza tablica ogłoszeń parafialnych. Nie wszystko musimy czytać :) Jednak dla tych którzy czują, że jest źle i są niezadowoleni ze swego żywota, taki oto obrazek podpatrzony u kolegi:

Cóż, chyba faktycznie może być gorzej. Ale nie zawsze. Czasami to kwestia interpretacji. Czy mniej zawsze znaczy gorzej? Przykład. Ostatnio z racji różnych czynników stwierdziłam,  że nie zawsze będzie mnie stać na jedzenie w restauracji. Nie zawsze też będę mogła pić wino wieczorem i zajadać się ulubionymi smakołykami. A bardzo to lubię ;) Choćby miało to być tylko w weekendy, nie wiem czy będzie taka opcja. Byłam z wizytą w barze mlecznym, jest to jakiś plan, ale cóż... jednak nie do wykonania na co dzień. I nagle, olśnienie ! Znajduję w tej sytuacji duży pozytyw. Przecież mogę nauczyć się gotować. Nigdy nie musiałam, ale Bozia dwie rączki dała, więc czemu by nie ;) Znam nawet przypadek przyjaciółki (tej, co to dla niej będzie rok miłości), która jak ja, albo nawet razem ze mną, tylko mieszała sałatkę i robiła driny,a teraz odkąd, zaszły pewne zmiany w jej życiu, to i rosół i inne specjały gotuje. Także, wierzę bo zobaczyłam na własne oczy, że jest to możliwe :] Ale się pocieszam .... hahah Na pewno mi się uda, jak tylko będę miała własną kuchnie, wystartuję, a może nawet wcześniej w innej kuchni :) Grunt to spróbować. Wiadomo, że mogę zacząć od prostych dań, a nawet bardzo prostych. Żeby chociaż takiego schabowego umieć, żeby panierka tak chrupiąca była, jak w barze mlecznym Bambino, albo nie, wymyślę inne danie, coś swojego i obym miała z tego fun!

Okej ... specjalnie dla Was pierwsze danie Gosi (przepis niestety nie był mój): Kupujesz galaretkę brzoskwiniową w proszku oraz brzoskwinie w puszce. Galaretkę rozpuszczasz w gorącej wodzie. Brzoskwinie kroisz w dowolne kształty i wkładasz do salaterek, zalewasz galaretką. Po wystygnięciu wkładasz do lodówki. Za godzinę, dwie deser jest już gotowy.

Już widzę jak się polewacie ze mnie przed tymi monitorami, bo co to za danie? ;DCzy to nie jest proste i smakowite? Niech tak właśnie będzie. Nie zawsze więcej i więcej, nie zawsze przesyt, nie zawsze marzenie nie do spełnienia, odległe, nie zawsze zazdrość.
Jednak... Chciałabym też, aby w tym Nowym Roku było tak ... że jeśli uda się już nam spełnić to jedno wspaniałe marzenie, to żeby pociągało ono za sobą kolejne i wiem, że jest to możliwe. Związki przyczynowo-skutkowe już tu sobie wyobrażam, może jednak ta Ameryka po raz czwarty, ale zupełnie zupełnie inaczej albo inne uciechy :)
Marzę ... bo lubię :D Gosiak ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz