środa, 20 czerwca 2012

Pośpieszny

Ta sama środa, kolejny zwyczajny dzień, te same smutne i zmęczone twarze w autobusie, te same teksty klientów w słuchawce telefonu. 20 czerwca nie wniósł nic nowego do mojego życia, a do waszego ? Wiem wiem, niektórzy na przykład odebrali nowe auto! Jakie? Najlepsze ... czyli służbowe :) Mamy też skład czterech ćwierćfinałów w Euro 2012 (Krystyna już jutro w Wawie :O :O :O Oglądamy meczyk?) ....
Poza kilkoma takimi informacjami, króre na chwilę wybudzały z czerwcowego snu, nic, cisza, pustka i nuda. Jeśli myślicie, że będę dziś tak smęcić jeszcze przez conajmniej 20 wierszy to się mylicie, dziś pokaże Wam moją małą próbkę literacką, czyli króciutkie opowiadanie, które napisałam jakieś 2 lata temu. Uprzedzam lekkie nie będzie, wątpię, żeby dziś ktoś miał tyle czasu, aby je przeczytać, chociaż, kto wie, w końcu nie ma dziś meczu :)
Przyznaję, że tekst ten jest odzwierciedleniem, tego co udało mi się zapamiętać z opowiadania pewnej Pani z pociągu pośpiesznego jadącego z Wrocławia do Warszawy.


 Pośpieszny


Przeczytałam pamiętniki mojego ojca, które pisał przed śmiercią. 
Było tam i o wojnie owszem, ale nie nazbyt dużo i nie szczegółowo. Więcej takich prywatnych, intymnych rzeczy było. Takie rodzinne historie? Tak takie rodzinne. 
Pamiętam jedną rzecz którą przeczytałam. Jak mój ojciec odciął bratu głowę. 

Bo to było tak, że ojciec już był duży, 12 lat miał więc już w polu swojemu ojcu pomagał, już kosę mógł utrzymać. Miał koniczynę taką do skoszenia, taka wysoka koniczyna była. Okazało się, że dwójka młodszego rodzeństwa, braciszek i siostrzyczka się tam bawili i usnęli w słońcu. Ojciec kosił koniczynę ciach, ciach i odciął głowę, młodszemu braciszkowi, pięcioletniemu. Ksiądz mówił później na kazaniu, że nie będzie sądzony, bo to dziecko zabiło dziecko. On nie był sądzony, ani rodzice nie byli za to sądzeni. Miał wybaczone, bo to dziecko i nie widział, że brat tam jest, niechcący to zrobił, ale matka pamiętała, że zabił jej ukochanego, najmłodszego synka. Wypominała to przez całe życie. 
Całe życie z takim piętnem żył. 

Muszę Pani się przyznać, że ja miałam dwóch mężów. Pierwszy był przystojny, Mikołaj, ale siedem lat żyliśmy i dzieci żeśmy nie mieli, a każda kobieta jednak chce mieć dziecko. Nie udawało się, on jeździł też w różne delegacje, tam baby miał,w budownictwie pracował, ale wiecznie mu źle było, nigdzie mu się nie podobało. Każda kobieta chce mieć też stosunek czasami wiadomo i ja też chciałam, a on że nie, unikał. W końcu się wydało, że się rzeżączką od jakiejś zaraził. Awanturę zrobiłam, ale nie odeszłam. 

Któregoś razu przychodzę do mieszkania, a on mówi że przyjechała tu widzisz ta Pani, ona biedna na dworcu ją okradli, chciałaby przenocować dwie, trzy noce, pomożemy jej my dobrzy ludzie. Zgodziłam się, dwie, trzy noce, zgodzę się. Minęły dwie noce, a ja patrzę a on z nią w łóżku sobie już śpi jak gdyby nigdy nic,a wypić też sobie lubili. 
Co ja miałam zrobić? No co ? Takiego kolegę miałam z kursu, bo wtedy w meblach pracowałam, Tadka. Opowiedziałam mu moją historię. On mówi, wiesz spakujemy rzeczy, pojedziesz do mnie ja mam domek, ogród, mieszkam z matką staruszką. 
Tak się stało, zabrał mnie do siebie. 

Myślałam, że ja nie mogę mieć dzieci, bo z Mikołajem tyle lat się staraliśmy, aż tu po miesiącu zaszłam w ciąże z Tadkiem. Myślał, że to dziecko tamtego, nie wierzył mi, ale jego matka mnie uratowała bo powiedziała, że jak się sprowadziłam do nich, miałam okres. Dzieci się posypały, czwórka. Wzięliśmy później ślub cywilny, żeby dzieci miały nazwisko ojca. Jak chciałam wziąć kredyt, żeby stary dom męża wyremontować, Mikołaj był moim żyrantem. Chciał pierwszego syna zabrać, mówi że to jego. Tadek mu na to, zrób sobie. Pobili się, podrapali i rozeszli. Ta co to ją wtedy Mikołaj z dworca wziął, to była złodziejka, okradła go i uciekła, ale wziął sobie inna. Alkoholiczka jak i on. Pili, pili, nie chcieli jej kiedyś dać więcej wina, wzięła i powiesiła się na wstążce. On chodził jakiś czas później i w śmieciach grzebał, a ja wyszłam na ludzi. 

Swój pokoik mam i kuchenkę, potrzeby człowiek ma teraz mniejsze. Mąż umarł na płuca bo się nie szanował, dzieciom rozdałam pokoje, każdy ma oddzielne wejście, ubikację, bo wyprowadzać się nie chcieli i nie mieli gdzie. Wyszłam na ludzi, a rodziców też miałam byle jakich, żyli jak pies z kotem, uciec musiałam z domu. Wojnę też pamiętam, miałam 5 lat wtedy, Niemców, zostawili mnie, bo ja jako dziecko, ocalałam. 

Miałam teraz taką sytuację. Byłam na pogrzebie kuzynki, na cmentarzu. Jakiś taki starszy facet, czysty, włoski szpakowate, podchodzi do mnie i mówi, czy ja mogę Pani zadać pytanie. Słucham, mówię. Czy Pani jest samotna? Ja, że tak. Bo on też i że jestem fajna babka  i czy ja bym nie chciała z nim, złapał mnie za rękę i dłoń moją nakierował o tu, poniżej pasa, a tam tak twardo było. Ja na to, że nie, że jestem na pogrzebie. To ja pójdę z Tobą na pogrzeb. Przyczepił się. Odeszłam. Bądź tu w sobotę o 9, ja będę czekał. Opowiadałam później moim chłopakom, śmiałam się, idź matka co ci szkodzi. Nie poszłam, po co, na co mi to. Człowiek już ma swoje przyzwyczajenia, a później jeszcze jakie kłótnie o pieniądze, po co mi to. Nie wiem, może im też się chce w takim wieku, ich nachodzi. Kobiety też tak mają. Moja sąsiadka tak raz do mnie przychodzi i mówi, Baśka jak mnie się chce chłopa. Kobieta siedemdziesiąt lat! Ja to tylko raz tak miałam, musiałam iść do ginekologa, nie chciałam, ale musiałam bo nie chcieli mi skierowania na jakiś zabieg dać, musiałam się zbadać. Ginekolog mnie bada i mówi mi, że tam wszystko pozarastało i nie może wziąć wymazu, bo musiał właśnie ten wymaz wziąć. Jak to, mówię pozarastane. Przepisał mi proszki, przez dziesięć dni codziennie po jednym łykać. Zastosowałam to lekarstwo, a tam tak mi się chcę, że wytrzymać nie mogę, przecież nie będę zaczepiać mężczyzn na ulicy, żeby się ze mną przespali, bo mi się chce. Straszne to było, a później moja doktorka mi powiedziała, że ten lekarz chciał we mnie właśnie ten wymaz wywołać. Powiedziałam, że więcej do ginekologa nie pójdę, za nic.   

Człowiek mieszka w dużym mieście, we Wrocławiu,a musi jechać do mniejszego miasta , żeby mu zabieg zrobili. Oczy mi się teraz psują i jadę do Kalisza, bo mi tam zrobią w trzy, cztery miesiące, a u siebie bym musiała rok dwa lata czekać, Pani patrzy bo ja nie wiem gdzie się tu wysiada, to jest Kalisz? Tak to ja lecę, do widzenia. Do widzenia, wszystkiego dobrego, zdrowia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz